Friday 10 June 2011

22

Po tygodniu mieszkania z “przyszlymi tesciami” zaobserwowalam, ze:
1. Mieszkancom Orchard Cottage (w sumie jest nas tu piatka obecnie) pasuje fakt, ze obecnie nie pracuje i siedze w domu, bo wychodze z psem na spacery, nastawiam, wieszam i skladam pranie, zmywam naczynia i codziennie gotuje. Mam wrazenie, ze jak juz dostane prace to beda mnie prosic zebym ja rzucila i wrocila do zajmowania sie domem ;-)
2. Williamsom smakuje wszystko to, co ugotuje. W sumie to nawet nie musze sie przemeczac, wystarczy ryz z warzywami czy inne curry (zazwyczaj wszystkie dania sa jednogarnkowe). Dokladnie taka sama sytuacja jak w domu w Lodzi ;-)
3. Williamsi lubia ostre jedzenie. Tak bardzo, ze moj polski krupnik doprawiali Tabasco. Nie mam nic przeciwko temu wlasciwie, ale moim skromnym zdaniem potrawy traca swoj niepowtarzalny smak po dodaniu jednej i tej samej przyprawy do kazdego dania.
4. Mama Mitcha lubi polska wodke Zubrowke, szczegolnie z Diet Coke. Schodzi nam tak szybko, ze powinnam chyba przywiezc zapas z Polski... Kochani Rodzice, poprosze o butelke ;-)

Poza tym to wlasnie pakujemy sie i szykujemy na wakacje w RPA. Taksowka odbiera nas jutro o 3 rano, o 6:30 mamy lot do Amsterdamu gdzie przesiadamy sie na samolot do Johannesburga. W RPA ladujemy o 21:00 i przesiadamy sie do samochodu, zeby na 4 rano w niedziele dotrzec do Durban. 24 godziny podrozy... w bagazu podrecznym mam kanapki, jablka, slodycze, mokre chusteczki, suche chusteczki, kosmetyczke, ksiazke – wszystko co ma mi pomoc przetrwac ta podroz. Prosze trzymac kciuki i mam nadzieje, ze bedac w Durban uda mi sie dorwac do komputera i ze bede mogla kilka zdjec wrzucic na Facebooka.

Wednesday 1 June 2011

22

Do ostatniego wpisu zapomniałam dodać zdjęcia naszego mieszkanka spakowanego w pudełka:





A poza tym to w sobotę byliśmy na Beer Festival w lokalnym pubie, gdzie można było spróbować ponad 30-stu rodzajów piwa i cydru. Ja spróbowałam trzech, rodzina Williamsów trochę więcej :-)


Dzisiaj jest ostatni dzień wolny Mitchusia więc pojechaliśmy samochodem do Bicester, siedzimy sobie w Costa Coffee gdzie mogę spokojnei używać internetu na moim komputerze! Mała rzecz a cieszy :-)

Za 10 dni lecimy do RPA, więc muszę sprawdzić czy wszystko mamy, a jeśli czegoś nie mamy, to zastanowić się jak to dostać, bo będę raczej uziemiona w Ardley... Ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu uda mi się na jeden dzień do Oxfordu pojechać i pozałatwiać kilka spraw, może kilka agencji pośrednictwa pracy odwiedzić, poszukać nowego zajęcia... Studentką już nie jestem, absolwentką jeszcze nie, bo dyplom dopiero pod koniec lipca dostanę, i w dodatku bez pracy. Kiepsko trochę...